<< wstecz
wywiad z Piotrem Wieteska
Gazeta Wyborcza Łódź
2008-00-00
Krzysztof Kowalewicz: Kult się skończył, czas na Buldoga. Co Ty na to?
Piotr Wieteska: Eee tam coś ty. Kult się nie skończył. Jeszcze długo będzie dobrze funkcjonował, a Buldog to tylko taka zabawa na boku. Bardzo się cieszę, że Kazikowi wyszły tak dobre teksty i jest postrzegany znów jako wartościowy tekściarz. Niektórzy zaczęli już przebąkiwać o jego poważnym kryzysie twórczym. Nie mieli racji. Chociaż przyznaję, że nie było tak łatwo osiągnąć ostateczny efekt. Odrzuciłem niektóre pierwotne propozycje Kazika. Chyba po raz pierwszy miał dwa podejścia. Długo rozmawialiśmy o tekstach na ten album, ale wszystkie myśli i słowa są wyłącznie Kazika. Nie mam zdolności pisania tekstów. Raz coś tam chyba spróbowałem w 1982 r. i sobie dałem spokój, bo efekt okazał się żenujący. Nie mam daru pisania.
Po latach przerwy wróciłeś do grania. Jak wrażenia?
- Przez lata granie we mnie siedziało, bo zawsze sprawiało mi największą frajdę. Menadżerowanie to takie mniejsze zło. Kult jest najważniejszy, ale kiedy było trochę wolnego od zajęć zespołowych, postanowiłem wrócić do grania i realizować marzenia. Na pewno nagranie przez Buldoga dobrego albumu, teraz wpłynie mobilizująco na chłopaków z Kultu. 
Tuż po premierze płyty mówiłeś o ewentualnie pojedynczych koncertach, trasa nie wchodziła w rachubę. Tymczasem...
- No i bardzo się cieszę, że tak się stało. W powiedzeniu nigdy nie mów nigdy jest dużo racji. Pierwotnie wcale nie mieliśmy występować. Taki warunek postawił Kazik i klawiszowiec. Jednak, kiedy wyszła nam tak dobra płyta, pojawiło się ciśnienie słuchaczy, to zdecydowali się zmienić zdanie. Tylko Kazik dodał jeszcze jeden warunek: Buldog ma grać też rzeczy z solowych płyt Kazika i Kazika Na Żywo. Dlatego na plakatach nazywamy się Kazik & Buldog.
Pamiętam jak w połowie lat 90. Kazik grał co kilka dni na zmianę z Kultem i KNŻ. To tempo niemal go nie zamordowało. Teraz nie ma takiego zagrożenia z Buldogiem?
- Kazik sam kontroluje rozwój sytuacji. Jesienna trasa Buldoga miała być dłuższa, ale Kazik sam wykreślił kilka terminów, żeby zrobić sobie dłuższą przerwę przed październikową trasą Kultu. Powodem rozwiązania KNŻ były właśnie wymagające energetyczne koncerty. Zespoły grające w podobnym stylu schodzą ze sceny zazwyczaj po półtorej godziny, a występy KNŻ pod koniec istnienia sięgały nawet 2,5 godziny. Kazik był po tym bardzo wyeksploatowany. Wiadomo z wiekiem siada kondycja i po prostu brakuje sił.
W Buldogu gra techniczny Kultu, ochroniarz i dawny klawiszowie oraz dwaj muzycy z obecnego składu. Wygląda na to, że rzeczywistość dzieli się dla Ciebie na Kult i resztę świata. Szukałeś muzyków tylko w najbliższym otoczeniu?
To chyba naturalne. Z resztą uważam, że najlepsze kapele powstają wśród kolegów. Dla mnie liczy się przede wszystkim sam człowiek, dopiero potem jego umiejętności. Wszystkiego można się nauczyć, a bariery charakterologiczne są trudne do przeskoczenia. Dlatego nie wyobrażam sobie dawania ogłoszenia do prasy i organizowania castingu. Atmosfera w Buldogu jest bardzo dobra, ale nie chcę wybiegać daleko w przyszłość.
Na pierwszą płytę nie zmieściło się osiem utworów. Będzie zatem drugi album Buldoga?
- Chciałbym, tylko jesteśmy uwarunkowani harmonogramem od Kultu. Czekamy aż oni nagrają płytę. Wtedy Kazik będzie miał czas na pisanie tekstów dla Buldoga, jeśli oczywiście dalej będzie miał na to ochotę.  
Rozmawiał Krzysztof Kowalewicz
Komentarze
(dodaj komentarz)