<< wstecz
I stałem się jednym z Buldogów
2010-05-31
Gdy z zespołu Buldog odszedł Kazik Staszewski, grupa musiała szybko znaleźć nowego wokalistę. Został nim były muzyk Akurat i aktor czeskiego teatru Tomek Kłaptocz. Opowiada nam o poezji, aktorstwie i najnowszej płycie.
Z Tomkiem Kłaptoczem rozmawia Artur Tylmanowski
Ciężko ci jest zmierzyć się z legendą Kazika, wchodząc po nim na stanowisko wokalisty Buldoga?
- Nie, nie musiałem zupełnie o tym myśleć. Już po naszej pierwszej próbie czułem, że Buldogowi nie chodzi o zastąpienie Kazika mną, ale o zamknięcie tego etapu z Kazikiem i rozpoczęcie jakiegoś nowego. A jakiego? Tego nikt nie wiedział, i to było wspaniałe.
Byłeś fanem zespołu czy po prostu kilku wokalistów ubiegało się o tę funkcję i właśnie ty okazałeś się bezkonkurencyjny?
- Któregoś dnia zadzwonił do mnie basista Buldoga Piotrek Wieteska i zapytał, czy byłbym zainteresowany współpracą. Ten telefon był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Myślałem nad tym parę dni. W końcu umówiliśmy się na spotkanie w Warszawie. Na pierwszej próbie okazało się, że dużo nas łączy, że mówimy podobnym językiem i w muzyce są dla nas ważne te same rzeczy. I tak stałem się jednym z Buldogów.
Ale wasza współpraca zaczęła się od komplikacji - musieliście przesunąć premierę płyty "Chrystus miasta", bo nie spodobała się spadkobierczyni praw do wierszy Juliana Tuwima.
- To prawda, córka Tuwima bardzo rzetelnie dba, żeby twórczość jej ojca nie była "zniekształcana". My, pracując nad muzyką, ingerowaliśmy trochę w formę jego wierszy i to dla pani Tuwim było w wielu przypadkach nie do przyjęcia. Rozumieliśmy ją, ale podskórnie mieliśmy nadzieję, że przemówi do niej muzyka i kiedy ją usłyszy, zrozumie, że podeszliśmy do poezji Tuwima z szacunkiem i pasją. I tak się w końcu stało!
Na płycie śpiewacie też utwory Stanisława Barańczaka, Leopolda Staffa, ale to właśnie Tuwim zajmuje tu szczególne miejsce. Który jego wiersz najbardziej do ciebie przemawia?
- Pierwsza piosenka, która powstała na tę płytę, to ta z tekstem "Mieszkańcy". Wcześniej ogromne wrażenie zrobił na mnie wiersz "Do prostego człowieka", który wielokrotnie śpiewałem, koncertując z zespołem Akurat. Ten tekst trafił do mnie z ogromną siłą, i to w chwili wybuchu wojny w Iraku. I z tego zderzenia wyszła taka uderzeniowa piosenka. Wtedy odkryłem, że bardzo podoba mi się ładunek emocjonalny i zaangażowanie poezji Tuwima. I zacząłem szperać w jego tomikach. Na płycie "Chrystus Miasta" wszystkie kawałki są moimi ulubionymi.
Czujesz się mieszkańcem "tajemniczej ojczyzny poetów", o której śpiewasz na tej płycie?
- Tą "tajemniczą ojczyzną" jest dla mnie niechęć do stagnacji, do podobnych do siebie dni, niechęć do szarości, bylejakości, do planowania przyszłości z przekonaniem, że wszystko zależy ode mnie. W tym sensie faktycznie czuję się mieszkańcem tej ojczyzny.
Czy na kolejnej płycie Buldoga możemy spodziewać się twoich autorskich tekstów?
- Nie jestem w stanie na to odpowiedzieć. Buldog tworzy "tu i teraz", pod wpływem chwili i emocji, jakie są w nas na próbie.
Jako jedyny muzyk Buldoga nie mieszkasz w Warszawie, ale w Cieszynie. Co cię tam trzyma?
- Praca i dom. Bo poza tym, że jestem muzykiem, to przede wszystkim zajmuję się teatrem. Pracuję w teatrze w Czeskim Cieszynie i działam w jego ramach na Scenie Polskiej. Czasem myślę o tym, żeby spróbować życia w Warszawie. Jednocześnie wiem, że byłoby to wyłącznie tymczasową zmianą. Nie czuję się dobrze w wielkim mieście. Potrzebuję bliskości gór i tej przestrzeni, w której wyrosłem.
To czeski teatr?
- W jednym miejscu pracują dwa zespoły: jeden gra w języku czeskim, drugi po polsku. Ta czeska część teatru gra głównie dla czeskiej publiczności, a polska dla Zaolziaków, tzn. dla Polaków, którzy po zmianie granicy czesko-polskiej znaleźli się w Czechosłowacji. Ta mniejszość polska 65 lat temu, za przyzwoleniem władz czeskich, stworzyła teatr, który funkcjonuje do dziś. Ten teatr to osobliwe miejsce. Zainteresowanych zapraszam na stronę www.tdivadlo.cz. Wcześniej dwa lata spędziłem w Będzinie, na scenie Teatru Dzieci Zagłębia.
Kilka razy już słyszałem, że porównuje się ciebie do Ryśka Riedla. Czujesz się do niego w jakiś sposób podobny?
- Też tak słyszałem. Z tym podobieństwem nic się nie wiąże. Rysiek grał bluesa, ja poszukuję dla siebie miejsca w muzyce. On znalazł miejsce na scenie, ale szukał go w życiu. U mnie jest odwrotnie.
Jakie są twoje najbliższe plany - jako aktora i jako muzyka?
- Dziś gramy w Gdańsku, dzień później w Warszawie. W wolnym czasie myślimy o następnej płycie. Natomiast w teatrze następny sezon rozpoczynam "Trzema siostrami" Czechowa w reżyserii Bogdana Kokotka. Aktualnie gram jeszcze w "Historii całkiem zwyczajnej" w reżyserii Andrzeja Sadowskiego. Szczególnie ją polecam, bo to bardzo mądra sztuka o zwierzętach, o tym, kto czuje się potrzebny, a kto nie.