- Wróciłeś na scenę po dwudziestu jeden latach. Dlaczego?
- Zawsze odczuwałem głęboką potrzebę grania, ale nie było na to czasu i możliwości. Odszedłem z Kultu w 1986 roku ponieważ wolałem poświęcać swój czas sprawom związanym z Bogiem. Dziewięć lat później zostałem menadżerem Kultu i znów nie było warunków aby pomyśleć o graniu.
- Co więc sprawiło, że znowu chwyciłeś za bas i stworzyłeś Buldoga?
- Trzymiesięczna przerwa w koncertach, którą zarządził Kazik przy okazji nagrywania albumu „Czterdziesty pierwszy”. Wtedy właśnie narodził się Buldog.
- W Twoim projekcie udało Ci się wskrzesić klimat najlepszych lat w historii Kultu. Zrobiłeś to celowo?
- Buldog to spełnienie moich ambicji i marzeń, a więc projekt, który zrealizowałem tak jak ja sam chciałem, zgodnie z moją wewnętrzną energią. Nie wymyśliłem jednak wszystkich melodii znajdujących się na „Płycie”. Jej ostateczny kształt to suma tego, co wnieśli do zespołu wszyscy jego członkowie.
- Łącznie z Kazikiem?
- Tak.
- Wielu fanów jest nieco zdezorientowanych czyim psem jest Buldog, Twoim czy Kazika?
Kazik nie brał udziału w tworzeniu poszczególnych utworów na „Płyte”. Jego udział polegał na napisaniu tekstów i nagraniu wokalu w momencie, kiedy w studio leżał już w pełni skończony materiał muzyczny.